daleko mi do perfekcji;
podkoszulki zdarzyło mi się prać wchodząc w nich pod prysznic.
nie prasuję. nie umiem. nie mamy nawet deski - nie zmieściła się. a może wywaliłam, żeby nie kusiła..
skoro nie praktykuję- nie wiem do czego służą te wszystkie guziki na żelazku i opcje na mikrofalówce, albo jak włączyć szybkie pranie, też nie.
zamiast sprzątać wolę lepić ramki z masy solnej, więc dziś mamy syf.
czasami nawet wolę upiec sernik. zwłaszcza ten na zimno. bez pieczenia. smart girl.
nieustanny ból gardła; mama zaleciła kupić fiolet, lubię fiolet, kiedyś mieliśmy nawet lawendowe ściany w sypialni, mam fioletową bluzę z sową i kilka kolczyków, naszyjnik, poduszki. ale żeby fioletem pędzlować gardło..? ja o tym nie słyszałam a babki w aptece też z pewnością nie.
po tygodniu "dziś muszę wreszcie wyjąć swetry i schować rzeczy letnie" wreszcie się za to zabrałam. podłoga usłana ciuchami.. rzeczy do wyjęcia jest znacznie więcej, niż tych do schowania. trochę mnie to przeraża. lubię przestrzeń, ale tu jej brak. choć psychicznie mogę latać.
na zdjęciu powyżej kartonowe litery i cyfry. i <3 typography
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
ślad atramentu