Strony
27.01.2011
26.01.2011
pękające naczynka
poranna radość odeszła. wracam do mojej codziennej normy rozpaczy wewnętrznej. (przynajmniej zdążyłam ułożyć w głowie dwie nowe stylizacje)
jest pusto i obco. miejsce zimne.
pesymizm rozrasta się we mnie, jak kwiaty; tymczasem brak sił na prace w 'ogródku'. zbyt kruche ręce i za sucha skóra, nadwrażliwość i pękające naczynka- głównie cholerne talerze o głuchą ścianę.
zupełnie jakby Nic nie planowało zamienić się w Coś Dobrego.
trochę pękam w sobie, jak gleba na obrazach Beksińskiego.
paraliż ducha.
jest pusto i obco. miejsce zimne.
pesymizm rozrasta się we mnie, jak kwiaty; tymczasem brak sił na prace w 'ogródku'. zbyt kruche ręce i za sucha skóra, nadwrażliwość i pękające naczynka- głównie cholerne talerze o głuchą ścianę.
zupełnie jakby Nic nie planowało zamienić się w Coś Dobrego.
trochę pękam w sobie, jak gleba na obrazach Beksińskiego.
paraliż ducha.
25.01.2011
removal !
tu będzie wygodniej..
[wirtualny dorobek zwinęłam w szary kłębek zer i jedynek.]
[wtedy jeszcze canon w wersji kieszonkowej i pisanie wierszy]
a teraz..
wszystko się zmieniło
modeluję wschód i zachód, patrzę na świat przez ucho zielonego kubka
nie przeistaczam się w embriony, jest ON
dwie szczoteczki do zębów
myję szklane oczy mojego domu
gotuję obiady
planuję wesele
rozwijam w głowie mapę Twojego ciała
jestem zajęta
przed bólem podczas okresu ratuje mnie progestagen
mało czytam
nie rysuję, maluję; kolczyki
jest świat z zarostem
balerinki w roli kapci
wciąż mam metr sześćdziesiąt cztery i dwa kilo więcej
farbuję się na rudo
prowadzę samochód i siebie w linii prostej
prosta to taka krzywa znikąd dokądś
piegowata niecierpliwość
rozedrgane serce
[wirtualny dorobek zwinęłam w szary kłębek zer i jedynek.]
22 lipca 2008:
nic się nie zmieniło
dalej chcę ukryć się w zagłębieniu pępka
(choć jednak może coś, sam pępek)
dalej lubię pierwszy dym z każdej zapalanej fajki
i męskie dłonie
dalej mam bolesne okresy i słabe ręce, obgryziony prawy kciuk
nadal chcę zasadzić lawendę i wciąż lubię zielony oraz wino,
tylko nie wierzę już w boga i nie ufam tak ślepo ludziom.
nie pamiętam swoich snów i nie czytam tyle książek psychologicznych.
przestałam pisać na marginesach pozycje do przeczytania,
ale częściej rysuję i piję więcej zielonej herbaty.
życie wciąż zachwyca, księżyc fascynuje.
ołówki 5B.
szał ciał ultramaryna.
oczy elfów i tańce lunatyków. seks z kosmonautą.
życie wciąż zachwyca, księżyc fascynuje.
ołówki 5B.
szał ciał ultramaryna.
oczy elfów i tańce lunatyków. seks z kosmonautą.
i wiecie, nadal szeroko się uśmiecham, może tylko trochę rzadziej.
[wtedy jeszcze canon w wersji kieszonkowej i pisanie wierszy]
a teraz..
wszystko się zmieniło
modeluję wschód i zachód, patrzę na świat przez ucho zielonego kubka
nie przeistaczam się w embriony, jest ON
dwie szczoteczki do zębów
myję szklane oczy mojego domu
gotuję obiady
planuję wesele
rozwijam w głowie mapę Twojego ciała
jestem zajęta
przed bólem podczas okresu ratuje mnie progestagen
mało czytam
nie rysuję, maluję; kolczyki
jest świat z zarostem
balerinki w roli kapci
wciąż mam metr sześćdziesiąt cztery i dwa kilo więcej
farbuję się na rudo
prowadzę samochód i siebie w linii prostej
prosta to taka krzywa znikąd dokądś
piegowata niecierpliwość
rozedrgane serce
Subskrybuj:
Posty (Atom)