lubię wracać do TEGO posta z kwietnia dwa tysiące jedenaście,
lubię się upewniać, że marzenia się spełniają.
niezaprzeczalnie mogę odhaczyć większość listy.
~~
a wczoraj spędziłam 9 godzin przylepiona do miski z najlepszym ponczem świata, z kilkukilogramowym aparatem na szyi, czasami z kilkunasto kilagramowymi dziećmi na rękach.
różowe rajstopy, koronkowa sukienka. tyle młodych ludzi, wszyscy z obrączkami na palcach.
tworzenie reportażu daje sporo radości. zwłaszcza w radosnym gronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
ślad atramentu