polska:
minus dwanaście i zapalenie gardła skutecznie zredukowały liczbę sesji do 1. a miało być tak bajkowo, nieco surrealistycznie. jednakże.. wyjazd mogę odhaczyć, zaznaczyć, umieścić w kolumnie załatwione. sukienka się szyje, mandarynkowa wódka za nami i teraz jeszcze bardziej do mnie dociera, w tym obłym świecie fejsbókowej miłości, listów nienapisanych, hipokryzji na śniadanie, jak bardzo muszę się o Ciebie troszczyć.
bo ja bez Ciebie już nie, a Ty beze mnie też niezbyt wiele. najwyraźniej.
szary kardigan ma pełne kieszenie promieni słońca, a ja ręce pełne roboty [to takie późno-pozytywistyczne]
w mojej głowie tańczą nowe plany i pomysły w baletkach, ambicje mają zwiewne kiecki, choć nie są dziewicami; w tym słodkim świecie absurdu rojonego mam momenty spokoju, pokoju, oazy, herbaty o piątej, pobudek po wschodzie. ptaki śpiewają już około czwartej, wiecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
ślad atramentu