wstałam dziś chwilkę po ósmej (uwzględniając zmianę czasu to godzinę później), zrobiłam mejk ap typowo fotograficzny (fotogeniczny?) zjadłam zapieczony twaróg (tak znowu) i zaczęłam kręcić moje pierwsze wideo. moi drodzy, nagle poczułam się nadzwyczaj nieswojo wobec tego canonowskiego oka rocznego już. wujek photoshop już nie pomoże, co najwyżej nadmiar bzdór mowie maker powycina. tyle. nie będzie zagęszczania rzęś, wygładzania skóry, czy podciągania koloru włosów. nie jestem pewna, czy jasność/kontrast da się na tych 25-ciu klatkach na sekundę zmienić. pewnie nie. pewnie zostanę bez obróbkowa/goła. naga, przepraszam. nie lubię na siebie zbytnio patrzeć, a na filmach amatorskich, to już z pewnością nie lubię.
tak czy siak chciałam różnorodności w pracy, to mam.
(jako że nigdy nie używałam aparatu w roli kamery, nie przewidziałam zużycia baterii, więc właśnie siedzę i piszę posta, zamiast bełkotać do Wielkiego Oka)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
ślad atramentu